Niezależnie od tego, czy wyczekiwałaś momentu, w którym zostaniesz matką, czy też macierzyństwo pojawiło się w Twoim życiu jako nieplanowana niespodzianka, nie unikniesz jednego. Poczucia, że Twoje „dawne” życie zmieniło się, znikło i w jego miejsce pojawiła się nowa jakość. O tym, czy lepsza czy gorsza, dyskutuje się ostatnio bardzo intensywnie w internetowych publikacjach.
Ku mojemu przerażeniu z pasją powstają artykuły, memy i wpisy ukazujące, że macierzyństwa się żałuje, że to największy błąd, jaki może popełnić kobieta. I że to poczucie nie jest czymś, co pojawia się jedynie w ramach „baby blues” czy nawet poporodowej depresji.
A to kompletnie nie tak powinno być. Bo początek macierzyństwa jest szalenie trudny. Tak trudny, że dokładanie do niego tego typu przekazów jest dla świeżo upieczonych matek ciosem poniżej pasa.
Nie zależy mi też na wpadaniu w drugą skrajność i pokazywaniu, że rodzicielstwo to tylko różowe motylki. Zależy mi jednak na pokazywaniu takich działań, tekstów i publikacji, które są w stanie wnieść coś wartościowego w życie drugiego człowieka. Dlatego też zaprosiłam do rozmowy Edytę Zając, psycholog często piszącą o relacjach w rodzinie, a prywatnie mamę trójki dzieci.
Porozmawiałyśmy o tym, co dzieje się w życiu kobiety wraz z rozpoczęciem rozdziału „macierzyństwo” i jak się w tym rozdziale odnaleźć gdy okazuje się, że nie wpasowałyśmy się w niego od razu tak gładko, jak nam się wydawało, że się to stanie.
Zapraszam do lektury!
1. Cześć, Edyto! Dziękuję, że znalazłaś czas na naszą rozmowę, szczególnie że niedawno zostałaś mamą po raz trzeci. Gratuluję!
Bardzo Ci dziękuję! Nie byłam aż tak dyspozycyjna w ciągu ostatnich dni, ale cieszę się, że możemy w końcu porozmawiać.
2. Czym różni się bycie mamą po raz trzeci od tego pierwszego razu?
Najpierw pomyślałam, że niczym tak naprawdę, ale chyba rzeczywiście widzę wiele różnic. Pierwsze dziecko to wielka niewiadoma. Tak, zdecydowanie stwierdzam, że trudniej jest mieć jedno dziecko niż troje. Przy trzecim maluchu jest już spokojniej, bardziej intuicyjnie, bardziej dojrzałe. Przy pierwszym dziecku uczyłam się siebie w roli mamy – to wielka zmiana. Trzeba się czegoś dowiedzieć o tej nowej kobiecie, która patrzy z lustra. Drugie, trzecie macierzyństwo to już utwierdzanie się w przekonaniu, jakim człowiekiem się jest.
3. Faktycznie, będąc mamą po raz pierwszy, czuję, że codziennie uczę się siebie na nowo!
Edyto, zaprosiłam Cię do rozmowy na temat macierzyństwa, ponieważ ciekawi mnie Twój, jako psychologa i jako matki, pogląd na kwestie zmian, jakie zachodzą w życiu kobiety wraz z początkiem macierzyństwa.
Trafiłam na publikację, „Coaching w sytuacji kryzysu”, w której macierzyństwo jest wymienione jako jeden z czynników, który może wywołać u nas życiowy kryzys.
Jak Ty to oceniasz? Czy macierzyństwo może potencjalnie nieść ze sobą takie zagrożenie?
Oczywiście, że tak – przecież tak wiele się zmienia w życiu. Dosłownie z dnia na dzień przechodzimy z jednej roli w drugą. Najpierw kobieta w ciąży, która jest traktowana z większą wyrozumiałością, której daje się pomoc, wsparcie, każe się odpoczywać. A za chwilę kobieta, która znika. Na pierwszym planie jest dziecko, któremu trzeba wszystko podporządkować, nawet swoje zmęczone ciało. Jeśli do tego momentu, do tej zmiany się nie przygotowujemy, może dojść do kryzysu.
4. Co może wskazywać na kryzys i powinno nas zaalarmować w naszym zachowaniu, nastawieniu, myślach?
Myślę, że warto podkreślić jedną rzecz. Macierzyństwo wiąże się ze zmęczeniem, czasem z frustracją, gdy plany się pokrzyżują. Do głosu dochodzą marzenia, które może trzeba na chwilę przełożyć. Mama może gorzej się czuć, może być przeziębiona czy niewyspana. Może tęskni za samotnymi wyprawami na zakupy? Może chciałaby pogadać z kimś innym niż z dzieckiem i o czymś innym niż o dziecku? Wszystko to wpływa na samopoczucie i nastawienie do świata. Każda mama ma prawo do tego, aby poczuć, że coś w tej roli jej uwiera, nie pasuje. Czy jednak to już kryzys, czy po prostu naturalny spadek energii?
Dla mnie kryzys to coś więcej niż „tylko” gorszy dzień czy tydzień. Kryzysem nazwałabym przedłużające się stany negatywnego nastawienia do całego macierzyństwa, pieluch, karmienia i do siebie w tej roli. Jeśli przez dłuższy czas towarzyszą mamie takie odczucia jak zwątpienie, smutek, niechęć do życia, obniżenie nastroju, frustracja, złość, agresja, to już jest kryzys.
5. Czyli warto odróżnić chroniczne zmęczenie czy niewyspanie od kryzysu. Co zrobić, gdy zaczniemy czuć, że przechodzimy przez kryzys, lub też znajdziemy w sobie symptomy, które opisałaś powyżej?
Przede wszystkim warto zrezygnować z odgrywania roli wszechogarniającej mamy. To pułapka, w którą łatwo wpaść – znam temat z własnego doświadczenia. Chcemy pokazać całemu światu, że my, bohaterki codzienności, nie potrzebujemy pomocy. To nikomu nie służy – ani mamie, ani dziecku, ani rodzinie. Mama szybko się wypala, przeżywa frustrację (często po cichu) – to wszystko może przerodzić się w większy problem. Dziecko również traci na takiej sytuacji – każdy maluch potrzebuje interakcji ze światem większym niż świat mama-dziecko. A rodzina? To oczywiste, że emocje wszechmocnej mamy rzutują na to, jak wszystko się układa. Co ciekawe, wcale nie trzeba ciskać piorunami, żeby inni ludzie odczuli, jak bardzo jest źle.
6. Spotkałam się z określeniem, że wiele kobiet wraz z rozpoczęciem macierzyńskiej drogi rozpoczyna żałobę za swoim dawnym życiem. Jak oceniasz takie określenie? Czy coś takiego faktycznie istnieje?
Wiesz, chyba jestem gotowa powiedzieć coś niepopularnego. Trudno, może właśnie to trzecie macierzyństwo mnie natchnęło! Naprawdę czasem myślę sobie, że lubimy z tych naturalnych etapów robić coś niepojętego.
Żałoba za dawnym życiem? Dobrze, ale dlaczego? Co się stało, że macierzyństwo jest tak zaskakujące dla kobiety, że przechodzi przez ten trudny proces żałoby? Czy to niechciana ciąża? Czy to ciąża, która była zaskoczeniem, nie była planowana? Jeśli tak, rozumiem, że rzeczywiście trzeba się przystosować do sytuacji, zrozumieć, jakie zmiany nadejdą. Warto w takim momencie w życiu porozmawiać z kimś bliskim, szukać wsparcia, może nawet skorzystać z pomocy specjalisty. Mam jednak wrażenie, że taki proces nie zaczyna się tuż po porodzie, ale częściej jest elementem oczekiwania na dziecko.
Nie bez powodu ciąża trwa tak długo – to czas na to, aby maluch urósł i przygotował do życia na świecie. Jest to też czas potrzebny na to, aby z kobiety powstała mama.
7. Gdy spotkałam się po raz pierwszy z tym określeniem pomyślałam, że faktycznie „coś” w tym jest i może to nawet lepiej, że część kobiet przechodzi przez taki proces. W końcu żałoba składa się z kilku etapów, które ostatecznie mają doprowadzić do zaakceptowania przez nas nowej sytuacji.
Dobrze, że wspominasz o etapach żałoby. Rzeczywiście, jeśli cierpimy z powodu utraconego życia sprzed ciąży, lepiej, aby wszystkie te etapy zostały zaliczone.
8. Jak więc to jest? Czy ta „żałoba”, jeśli się już pojawi, jest nam do czegoś potrzebna? Czy może ona przynieść kobiecie i całej rodzinie jakieś korzyści?
Idealna sytuacja to taka, w której każda ciąża witana jest fanfarami – przez przyszłą mamę, przyszłego tatę, rodzinę, bliskich. Kiedy jednak jest to coś, co sprawia, że raczej pojawia się smutek, żal, pretensje, niezadowolenie, trzeba sobie jakoś poradzić. Nie warto spychać tych negatywnych odczuć na bok i udawać, że ich nie ma. Nie warto biczować samej siebie, że „nie wolno tak się czuć”. Nie warto zanurzać się w poczucie winy. Wszystko to obdziera ciążę i początki macierzyństwa z tej magii i wyjątkowości.
Praca nad swoimi emocjami, którą tu nazywamy „żałobą”, to coś koniecznego. Korzyścią numer jeden jest szczęśliwsza rodzina, tak po prostu. Jeśli mama będzie mieć pretensje do całego świata, nikt nie będzie zadowolony, a sama mama może mieć wiele innych problemów emocjonalnych.
9. W ostatnich miesiącach spotkałam się z istnym „wysypem” publikacji na temat tego, jak to macierzyństwo jest wyniszczające i jaki ogrom kobiet macierzyństwa żałuje. I o ile jestem za przedstawianiem spraw tak, jak się mają naprawdę, bez koloryzowania roli matki, to jednak mam masę wątpliwości.
Czy kobietom, które czytają takie listy, wywiady, artykuły, a są przykładowo świeżo upieczonymi mamami, te publikacje nie „zaszkodzą”? Czy nie utwierdzają się wówczas w przekonaniu, że skończyło się ich życie i teraz „już nigdy” i „już zawsze”?
Och, nie znoszę takich publikacji i przyznam Ci się, że momentami zastanawiam się, czy ja przyciągam takie teksty, czy rzeczywiście macierzyństwo jest gorsze niż ja je widzę. Problem chyba polega na tym, że mamy, które piszą takie teksty, myślały, że wraz z nadejściem dziecka nic się nie zmieni w ich życiu. Zmienia się! Trzeba się dostosować do sytuacji, wiele rzeczy podporządkować maluchowi. Nie można już rozpływać się w rzeczywistości, tylko trzeba się sprężyć. Dla mnie macierzyństwo jest najlepszą w życiu lekcją zarządzania czasem i produktywności. Wiele razy zastanawiałam się, jak inne byłoby moje życie zawodowe, gdybym miała te umiejętności wcześniej.
I wiesz, kiedy czytam takie teksty (a nie powinnam tego robić!), zastanawiam się, o co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego te mamy w ogóle brały pod uwagę, że ich życie będzie takie, jak kiedyś? Dlaczego nie zakładały zmian, nie przygotowywały się do nich? Zauważ, że takie artykuły czy wywiady są ilustracją tego, że dana mama żyła w świecie wyobrażeń o macierzyństwie – nieadekwatnych do rzeczywistości. Później taki artykuł czyta przyszła mama, która jest przerażona taką wizją. Będzie źle, nigdy nie wypiję ciepłej kawy, będę brać prysznic raz na tydzień, jeśli tylko dziecko zaśnie na 30 sekund, będę gruba, zaniedbana i mogę zapomnieć o rozwoju zawodowym. Jestem skończona. W co ja się wpakowałam?!
Uświadomiłam sobie teraz, że może wszystko to wynika z tego, że mamy zadowolone z macierzyństwa rzadko o tym mówią. Można usłyszeć o tym, że nie wolno lukrować macierzyństwa, że nie jest tak kolorowo, jak może się wydawać, że to wszystko to pasmo wyrzeczeń i walki o swój kawałek podłogi. W Stanach furorę zrobił filmik o mamie czworaczków, która schowała się w szafie, żeby zjeść w spokoju słodycze. A co z mamami, które piją codziennie ciepłą kawę, dbają o siebie, zjadają ulubione ciastko wtedy, kiedy chcą? Może właśnie o tym trzeba bębnić?
10. Myślę sobie, że dostajemy w medialnych i internetowych obrazkach bardzo dużo skrajności. Albo mamy odrealnione „instamatki” z wyłącznie idealnymi obrazkami codzienności, albo obóz skrajnie rozczarowanych macierzyństwem kobiet.
Brak jest według mnie głosu rozsądku i takiego zwyczajnego obrazu macierzyństwa, w którym raz jest bardzo ciężko, a raz wyjątkowo i magicznie.
Co w takim razie może pomóc młodej mamie w zaadaptowaniu się do nowej życiowej roli?
Proponowałabym, aby młoda mama przede wszystkim zadbała o to, aby nauczyć się siebie i tej nowej roli. Na to trzeba trochę czasu i raczej nie można przejść przez ten etap jeszcze w ciąży. Dopiero wtedy, gdy pojawia się dziecko, jesteśmy w stanie zrozumieć, o jaką zmianę w życiu tutaj chodzi. Jeśli damy sobie czas na to, żeby zobaczyć, jak to wszystko wygląda, adaptacja do nowej sytuacji będzie łatwiejsza.
Znów przedstawię Ci sytuację idealną – po porodzie każda mama powinna być otoczona opieką bliskich osób. Mama, babcia, ciocie, siostry, przyjaciółki, tatuś dziecka – wszystkie te osoby powinny zadbać o to, aby nowa mama nie musiała się o nic martwić. Ktoś gotuje jej obiad, robi herbatę, przyprowadza dzieci z przedszkola, odrabia lekcje ze starszymi, robi zakupy, głaszcze po głowie, towarzyszy podczas nocnych pobudek. Świeżo upieczona mama ma dzięki temu szansę na odpoczynek, regenerację po ciąży i po porodzie. Może też skupić się na maluszku i dbać o więź, która się zawiązuje. Takie życie jest spokojne i taki właśnie sposób przywitania nowej sytuacji jest idealny.
Niestety, bardzo rzadko tak jest – żyjemy w tak zabieganym społeczeństwie, że wchodzenie w taką nową rolę wcale nie jest wyjątkowo traktowane w rodzinie. Nie zawsze jest możliwe celebrowanie tych chwil przez wszystkich – tata musi wracać do pracy jak najszybciej, babcia jest aktywna zawodowo. Dlatego właśnie świadome podejście do adaptacji do roli mamy jest najważniejsze. Oczywiście nie ma jednej recepty, która zadziała u wszystkich, ale mogę powiedzieć o kilku moich sposobach:
Skupienie na sobie i swoim ciele – to powinien być priorytet. Przyjdzie czas na pucowanie mieszkania i gotowanie obiadów z trzech dań. Zanim się do tego zabierzesz, zajmij się sobą. Poćwicz troszkę, poruszaj się, zrób sobie coś dobrego i zdrowego do jedzenia, użyj balsamu, ubierz się ładnie, jeśli lubisz makijaż, podmaluj oko.
Dbanie o doświadczanie tych wyjątkowych chwil z maluchem – naprawdę ten czas szybko mija. Warto zatem uwieczniać momenty, w których dzidziuś jest maleńki, warto spędzać dużo czasu przytulając dziecko, nosząc je. Hormony, które wydzielają się podczas tych chwil wypełnionych bliskością, działają kojąco na emocje.
Odpuszczanie – i mówię to jako osoba, która ma wielki problem z czymś takim. Sprowadziłaś na świat dziecko – i bądź z siebie dumna. Zasługujesz na odpoczynek, na relaks, na bardzo długi sen. Oglądaj seriale, czytaj książki, eksperymentuj w kuchni, maluj, rysuj, rób zdjęcia, pracuj w ogrodzie. Potraktuj ten czas po narodzeniu dziecka jak nagrodę dla siebie za to, co zrobiłaś.
11. Ten obraz idealny, jaki opisałaś, to coś, czego ani ja, ani znajome mi mamy nie doświadczyły. Obecnie w większości rodzin mamy układ, w którym wszystkie obowiązki wykonywane są przez matkę i ojca.
Jaka jest więc rola partnera kobiety w momencie, gdy znajdzie się ona w bardzo wyczerpujących dla siebie momentach w macierzyństwie lub wręcz w kryzysie? Co może zrobić, a czego powinien unikać?
To dość trudne pytanie. Czy jest coś takiego, jak jedna rola dla wszystkich tatusiów? Nie sądzę. Chyba odpowiem tak: rola partnera kobiety jest taka, jakie są jej oczekiwania. Może być tak, że nowa mama bardzo potrzebuje wsparcia, uwagi, intensywnego czasu razem po narodzeniu dziecka. W porządku. Jeśli takie są jej potrzeby, rolą partnera jest zadbać o ich zaspokajanie. Dlaczego? Dlatego, że urodziła mu dziecko.
Tata też ma swoją pracę do wykonania. Może jednak być tak, że kobieta czuje się na tyle pewnie w tej roli, w nowej sytuacji, że nie potrzebuje ciągłej asysty. Ja sama miałam teraz wielką potrzebę powrotu do swojego życia po porodzie – bez mamy, cioć, ludzi skaczących wokół mnie. Chciałam wrócić do domu i powoli układać sobie tę naszą nową rzeczywistość. To też jest dobrym rozwiązaniem.
Warunek jest jeden: trzeba porozmawiać o tym, czego się chce. Nikt nie czyta nam w myślach.
12. Skoro już przy ojcach jesteśmy, to tutaj w relacjach kobiet pojawiają się określenia „w jego życiu praktycznie nic się nie zmieniło, a w moim zmieniło się wszystko”. W pewnym sensie rozumiem to nastawienie, bo sama widzę, że przecież biorąc pod uwagę życie zawodowe, to u mojego męża dokładnie „nic” się nie zmieniło. Codziennie wychodzi do pracy, spędza w niej w skupieniu i ciszy konkretną ilość godzin, odbywa spotkania i realizuje projekty. A ja muszę się nieźle nagimnastykować, by móc dalej, choć w niewielkim wymiarze, być aktywną zawodowo.
Czy więc mężczyznom ten kryzys, czy „żałoba” po starym życiu jest niestraszny, czy może musimy patrzeć na sprawę szerzej, niż tylko skupiając się na aspekcie zawodowym?
Rzeczywiście, w kontekście zawodowym mężczyzna nie musi obawiać się zmian. Takie rzeczy dzieją się jedynie wtedy, gdy nowy tata zdecyduje się na urlop półroczny i zajmie się domem i dzieckiem. Nie zdarza się to jednak często. Kiedy weźmiemy pod uwagę to, że nie samą pracą człowiek żyje, tych zmian jest mnóstwo. Tęsknota za tym, co było może wiązać się z różnymi aspektami. Trzeba ustalać mnóstwo rzeczy z wyprzedzeniem, bo spontanicznie raczej nie da się wyjechać gdzieś we dwójkę. W łóżku śpi dziecko, a nie tylko ona i on. Dochodzą tematy finansowe, konieczność planowania przyszłości, problemy ze znalezieniem opieki choć na kilka godzin.
A jeśli dodamy do całego pakietu sfrustrowaną kobietę, która nie ma już na nic sił, nastroju i bez przerwy jest zirytowana, można zatęsknić za tym, co było. W przypadku młodych tatusiów problem może zwiększać to, że tata na początku życia dziecka nie jest aż tak „ważny” dla dziecka. Na pierwszym planie jest mama. Czasem trudno jest poczuć, że było warto zrezygnować z tego poprzedniego życia.
13. Co chciałabyś przekazać na koniec młodym mamom, młodym rodzicom, żeby mogli łatwiej się odnaleźć w nowym dla nich świecie?
To, co zawsze wpada mi do głowy podczas takich rozmów to jedno zdanie: „To tylko taki etap”.
W przypadku macierzyństwa szczególnie można odczuć prawdziwość tego stwierdzenia. Kiedy tylko jest trudno, warto sobie przypomnieć – to tylko taki etap, to wszystko minie. Kiedyś skończą się kłopoty z karmieniem, z nieprzespanymi nocami, z ząbkowaniem, koniecznością zmiany pieluch.
Kiedyś dziecko przestanie się przewracać podczas prób chodzenia, przestanie mówić „l” zamiast „r” i nauczy się w końcu jeździć na rowerze. Jeśli będziemy mieć w głowie taką myśl, zamiast przerażających wizji, że już zawsze będzie tak trudno, mamy szansę na o wiele spokojniejsze życie z naszymi dziećmi.
14. Dziękuję Ci pięknie za rozmowę i życzę wspaniałych chwil w powiększonym, rodzinnym gronie!
Bardzo Ci dziękuję! Wciąż uczymy się siebie. :)
Edyta Zając – psycholog, bloger, żona i mama trójki. Bloguje na http://edytazajac.pl/ tworzy serwis Psychologia w Polsce oraz psychologiczny magazyn Bang!
Pisze o sobie „moją misją jest dbanie o to, aby psychologia zmieniała na lepsze życie ludzi. Chcę wspierać w budowaniu silnych i szczęśliwych relacji, pomagać w zarządzaniu czasem, rozwijaniu asertywności, pewności siebie i dbaniu o swoje potrzeby. Zależy mi na tym, aby każdy człowiek dbał o swoją wolność finansową, wizerunek i wkraczał na ścieżkę osobistego sukcesu. Czymkolwiek ten sukces dla niego jest. Chcę pokazywać, jak małymi krokami można zmieniać swoje codzienne nawyki, walczyć z trudnościami i być lepszym rodzicem.”
Rozmowa z Edytą była dla mnie szalenie ciekawym doświadczeniem! Spojrzałam na macierzyństwo z innej perspektywy, wiele razy też przytakiwałam z pełną akceptacją dla słów mojej rozmówczyni.
Jestem ciekawa, które fragmenty z naszej rozmowy zrobiły na Was najciekawsze wrażenie? Z którymi się utożsamiacie i jak opisywane sytuacje z początków macierzyństwa same przechodziłyście?
A do tych z Was, dla których macierzyństwo to jeszcze temat przyszłościowy – jak oceniacie obecny trend straszenia macierzyństwem?
Dziękuję, że poswieciłaś czas na przeczytanie tego wpisu.
Mam nadzieję, że przyniósł Ci potrzebną wiedzę, cenne wskazówki, chwilę refleksji lub relaksu.
Możesz teraz:
- Dodać komentarz Pozostawić komentarz ze swoją opinią, włączyć się w dyskusję. Czytam wszystkie komentarze i odpowiadam na większość z nich.
- Udostępnić ten wpis. Jeśli uważasz, że warto było go przeczytać to podziel się nim z innymi!
- Śledzić mój FanPage aby otrzymać aktualne informacje na temat moich działań znajdziesz.
- Obserwować mnie na Instagram gdzie dzielę się obrazami mojej codzienności w postaci zdjęć i krótkich filmików.