26W kategorii Kultura

Nietuzinkowa książka z mową ciała w tle + Moje nawyki, których nie mogę się pozbyć!

Tuż przed wyjazdem na wakacje trafiła w moje ręce pozycja, której byłam ogromnie ciekawa już od momentu jej przedstawienia mi przez autorkę - Małgorzatę Łatkę.

Książkę zabrałam więc ze sobą i uświetniła mi ona wieczorne lub poranne leniuchowanie.

O tym, co jest w niej takiego wyjątkowego możecie przeczytać, ale też i obejrzeć, poniżej!

 

 
 

 

„Kamfora” - kryminał, thriller, Kraków, mowa ciała, silna kobieta, polska autorka!

Właściwie to już po samym nagłówku tego akapitu powinniście doskonale wiedzieć, jakie są kluczowe powody, dla których polecam Wam ten tytuł!

To powieść napisana przez polską autorkę, co ciekawe jest to dopiero druga publikacja Małgorzaty Łatki. Już nie mogę się doczekać, jak będą wyglądać kolejne.

 

Akcja „Kamfory” rozgrywa się w Krakowie i przyznam, że wielką przyjemnością jest czytanie książki, której akcja toczy się na znanych mi ulicach - to świetna odmiana ;)

Główną osią powieści są zabójstwa kobiet, które jak się w miarę rozwoju wydarzeń okazuje, są dziełem jednego sprawcy. Mężczyzna ten zwabia kobiety kontaktując się z nimi poprzez ekskluzywny serwis randkowy. Jest więc dość współcześnie i niepokojąco jednocześnie, bo nie dość, że tak znajome rejony to jeszcze z codziennie towarzyszącym mi internetowym światem w tle!

To, co również podoba mi się w tej pozycji narracja prowadzona z perspektywy kilku bohaterów, włączając w to zarówno zabójcę - porywacza, jak i jego ofiarę!

 

 

Nie mogłabym również nie wspomnieć postaci Leny Zamojskiej, specjalistki mowy ciała, do której zapałałam wyjątkową sympatią. Jest to kobieta z imponującą wiedzą i doświadczeniem zawodowym, w tym także i z traumą jaką zakończyło się jej ostatnie zlecenie. Gdy dołożymy do tego skomplikowany związek, w którym się znajduje i który to komplikuje się wraz z rozwojem wydarzeń w książce oraz jej nietuzinkowy i silny charakter otrzymujemy bohaterkę, której dalszych losów nie sposób nie być ciekawym!

To właśnie Lena Zamojska odkrywa przed nami tajemnice mowy ciała, dzieli się swoją wiedzą, wykorzystuje ją do prób uchwycenia zabójcy, a w nas samych zasiewa ziarno zwątpienia odnośnie tego, czy zawsze możemy być pewni tego, co słyszmy i co wydaje nam się, że widzimy. Bo gdy otrzymujemy od Leny tyle wskazówek analizujących mowę ciała mając jednocześnie świadomość, że to zaledwie ułamek tej wiedzy, to jak możemy się powstrzymać przed analizowaniem wcześniejszych i późniejszych naszych relacji z otoczeniem? Jest to wyjątkowo trudne ;)

 

Warto sięgnąć po „Kamforę” jeśli szukacie niestandardowego kryminału czy thilleru. Szczególnie warto jeśli temat mowy ciała jest czymś, co brzmi dla Was intrygująco ponieważ tutaj wyjątkowo zgrabnie połączona jest tematyka śledczno kryminalno obyczajowa z zagadnieniami właśnie naszych podświadomych zachowań i nawyków.

 

Moje nawyki, których nie mogę się pozbyć!

Skoro jesteśmy przy mowie ciała to stwierdziłam, że podzielę się z Wami moimi 3 nawykami związanymi właśnie z mową ciała, których za nich w świecie nie mogę się pozbyć! Tak, by było ciekawiej ;)

1) Mocno gestykuluję, a gdy tego nie robię to znaczy, że się powstrzymuję ;) Zdarza się to zazwyczaj przy dłuższych wypowiedziach, na szczęście w czasie rozmów, sesji czy konsultacji występuje w wyjątkowo rzadkich odsłonach.

2) Im ważniejszą sprawę omawiam, im więcej mam do powiedzenia, a co się z tym wiąże im większy proces myślenia u mnie zachodzi (oj, oj :D ) tym ciężej jest mi skupić wzrok na moim rozmówcy. Wiem, że to bardzo nieprzyjemna cecha dlatego też z nią walczę! Może się ona kojarzyć z człowiekiem, który „miota się w zeznaniach”, ściemnia i wymyśla coś na poczekaniu.
U mnie podstawa takiej reakcji jest bardziej błaha - twarz rozmówcy mnie rozprasza ;) Wolę dokończyć swoją myśl bez obserwowania, co druga osoba o niej myśli, bo wtedy chce już od razu poznać jej wrażenia, a przecież to niemożliwe dopóki myśli nie skończę. I tak oto tworzy się kwadratura koła!

3) Wyjątkowo intensywnie moja mimika twarzy odzwierciedla moje opinie na temat tego, co usłyszę. Czasem rodzi to nieporozumienia, bo rozmówca odbiera moje miny z dziwnymi wyrazami ust (dzięki czemu mój mąż mówi czasem o mnie, że jestem chomikiem lub królikiem bo one podobnie kręcą dolną częścią twarzy :D) w sposób odwrotny do tego, jaki był zamierzony :D
Jest to chyba najbardziej uciążliwy nawyk!
I ponownie - na szczęście w czasie sesji coachingowych, czy też w sytuacjach typowo oficjalnych, trzymam tą cechę w ryzach! ;)

 

KONKURS

Podzieliłam się z Wami moimi mniej lub bardziej uciążliwymi nawykami, a teraz zachęcam Was do zrobienia tego samego! A co, nie będzie łatwo ;)

Dajcie znać, jakich nawyków związanych z Waszymi podświadomymi reakcjami nie możecie się pozbyć - mogą to być nawyki wyjątkowo denerwujące lub wyjątkowo śmieszne - i dodajcie związaną z nimi krótką historię.

 

Możecie również podzielić się tymi nawykami, które z radością już pożegnaliście - tym ciekawiej będzie gdy zdradzicie swój sekret na walkę z nimi :)

Najciekawsze wypowiedzi trzech osób zostaną nagrodzone egzemplarzem „Kamfory”!
 


 
Są wśród Was zainteresowani tematyką mowy ciała? Podrzucie ciekawe źródła w tym temacie, chętnie sama zgłębię go jeszcze bardziej!

Nie zapomnijcie też podzielić się swoimi nawykami, które nie chcą Was opuścić ;)!

 

Możesz także polubić

  • Ja też z Krakowa, więc będę musiała sięgnąć po tą lekturę.

  • Też dużo gestykuluję, ale przestałam już się tym przejmować… no chyba, że potrącam szklankę i kawa wylewa się na klawiaturę ;)

    • U mnie na przestrzeni 10 lat 3 raz laptopy ucierpiały na tych moich gestach więc znam Twój ból ;) :D

  • Generalnie sporo mówię ;-) a im więcej mam o powiedzenia w danym momencie to robię to coraz głośniej. Łapię sie na tym, że czasami mam wrażenie, że tylko mnie słychać, a wszyscy wokół przysłuchują się ;-)

    • Oj, to przyznam że nie lubię takich rozmów sama prowadzić z osobą, która w trakcie coraz bardziej podnosi głos żeby najbardziej było ją słychać - faktycznie warto nad tym popracować na przyszłość :)

  • Kinga vel Demba

    Miałam naturę „tikowca”. rzrabiałam już chyba wszystko - od mrugania oczami tak, że dziwne, że mi powieki nie odpadły, przez mycie rąk w każdej wolnej chwili (a i tak za chwilę znów „brudne”;)),aż po oddychanie w sposób , który najtrafniej opisuje słowo „fukanie”. Zwalam to jednak na karb emocjonalnego niezrównoważenia w okresie dorastania, szaleństwa hormonów, czy nadinterpretowywania zasad higieny;D Teraz „na szczęście” borykam się jedynie co jakiś czas z jakimś słówkiem, powiedzonkiem, które się mnie uczepi na tyle, że musze je wklecać w niemalże w każdym zdaniu. Na szczęście nie są to nasze polskie słowa na k , p czy ch;) Tylko raczej kończenie zdania „wiesz?”, „co nie”, lub w opowieści powtarzania w „sensie, że..”. Odduczyć mnie skutecznie nadużywania pewnych wyrażeń potrafi moja siostra, która - jeśli powtarza się pytanie, każdorazowo odpowiada na nie (przerywając moje rozemocjonowane monologi) - stoickim „wiem”, lub „co nie!”, lub w zdaniach w których nie powiem, „w sensie , że..” dopytywaniem się „w jakim sensie??”. To naprawdę zwraca mi uwagę na moją wichrację i skutecznie jej oducza;)

    • To ciekawe doświadczenia masz za sobą, trzeba przyznać! ;)
      Znam zakańczanie zdań takimi wstawkami, jakie opisałaś :D Sama jaka ‚ nastolatka często kończyłam zdanie słowem „nie?” i za każdym razem wtedy mój tata odpowiadał „nie” i w końcu jakoś mi przeszło po niemałych jednak trudach ;)

  • Ania Kalemba

    Rzeczywiście już sam tytuł zachęca do przeczytania ;)

  • Sylwia

    moim głupim nawyki jest ciągle przytakiwanie drugiej osobie podczas rozmowy :) ciągle mówię ‚tak’ , ‚tak’ , ‚tak’ … maż się że mnie śmieje i mówi, że jestem jak kura :)

    • Heheh, ja z kolei wydaję dźwięki potwierdzające, że słucham - myślę, że to jednak nie są groźne nawyki :)

  • Od razu na myśl, przychodzi mi to, że nie przywiązuję aż takiej uwagi do dotyku, jak pewnie wielu ludzi. Często w rozmowie, nawet z nowo poznaną osobą, ręce mi się wymykają i na przykład położę komuś dłoń na kolanie, albo na ramieniu. Spotykam się często z dziwnym wyrazem twarzy rozmówcy w takich chwilach, dlatego staram się powstrzymywać, ale jakie to cholera trudne! ;D
    A jeszcze gorszym nawykiem jest to, że o wiele za często łapię się za piersi. Nie myślę o tym i nie kontroluję, a że jest to wyjątkowo miła, wystająca część ciała, bardzo często podczas schodzenia ze schodów, rozmowy a już szczególnie w chwilach stresujących po prostu się łapię. Nic nie potrafi tak rozjuszyć mojego chłopaka, jak właśnie ten nawyk ;)

    • No właśnie - dokładnie w komentarzu powyżej Sylwia napisała, że bardzo nie lubi gdy ktoś obcy jej dotyka w trakcie rozmowy, a dla Ciebie to naturalne :D ;) Bardzo różnie te same zachowania odbierają różne osoby, nie ma jednego zestawu zachowań.
      A z tym łapaniem za piersi to mnie zaskoczyłaś wyjątkowo - po raz pierwszy słyszę o takim nawyku! :) :D

  • Sylwia B

    Książka wydaje się bardzo ciekawa. Strasznie nie lubię, jak w trakcie rozmowy ktoś obcy mnie dotyka, czy to dłoni czy np. łokcia. Sama natomiast mam problem z nadmierną gestykulacją.

    • Pewnie próbuje się wówczas do Ciebie ta osoba zbliżyć i dla niej takie zachowanie jest naturalne - gorzej, że nie wszyscy czują się w tym równie komfortowo ;)

  • Karolina Pałac

    U mnie problemem było krzyzowanie rąk na piersi podczas rozmowy :) Kilka osób zwróciło na to uwagę pytając, dlaczego „się zamykam”, jestem zła, obrażona, czy bojowo nastawiona… A mnie w takiej pozycji najzwyczajniej w świecie było komfortowo! :) No, ale aby nie być odbieraną „bojowo nastawioną”, czy obrażoną zaczęłam ” łapać” się na krzyzowaniu rąk podczas rozmowy i po prostu już tego nie robię :)

    • Bo z tym krzyżowaniem to tak się utarło, że to znaczy od razu same złe rzeczy. A niekoniecznie zawsze tak jest, zależy jakie to krzyżowanie i jakie inne zachowania mu towarzyszą no i czasem dochodzi do nadinterpretacji niesłusznej ;)

    • @karolinapaac:disqus Skontaktuj się ze mną mailowo [email protected] - mam dla Ciebie książkę :)

  • Joanna Pyzik

    Tak sobie liczę i liczę i naliczyłam co najmniej tuzin moich nawyków, które lubię bądź też nie. Mój ślubny bardzo nie lubi mojego zapędu do zbieractwa. Chomikuje wszystko co może mi się przydać, stare buty jeszcze ze studiów, podręczniki, a nawet notatki.Wszystko to jest dla mnie wyjątkowe i nie mogę się z tym rozstać. Gdy czegoś bardzo nie lubię odwlekam to na potęgę, dlatego też zdarza mi się dość często,że wykonuje coś na ostatnią chwilę. Jeśli chodzi o dietę, niestety bywam nie konsekwentna, zdarza mi się wychodzić do pracy bez pierwszego śniadania, ba… nawet zapominam o tym drugim. Zdarza mi się wieczorne podjadanie, zwłaszcza słodkości, ulubionych czekoladek, prażonej kukurydzy w czasie wieczornego seansu. Z moimi nawykami walczę nie od dziś, robię co najmniej dwa razy w roku porządki, zwłaszcza na naszym strychu. Kupiłam sobie planner, aby o niczym nie zapomnieć, a obowiązki nie ominąć. Staram się wieczorem przygotowywać śniadanie, zarówno te pierwsze jak i drugie, dzięki temu mój pierwszy posiłek dnia jest pełnowartościowy i zdrowy. Z podjadaniem walczę usilnie i z każdej wygranej małej bitwy jestem dumna.

    • Z chomikowaniem lepiej się rozstać bo faktycznie szkoda czasu na niepotrzebne szpargały - sama pozbyłam się ogromnej ilości samych „potrzebnych” rzeczy przy ostatniej przeprowadzce i od tamtej pory ograniczam co się da, bo kolejnego takiego wielkiego wyrzucania w środku nocy zamiast pakowania i robienia dzięki temu postępów w przeprowadzeniu się już sobie absolutnie nie życzę :D ;)

  • AG Words and Crafts

    Cóż, ja mam naturalny bitch face… Często wyglądam na zirytowaną, zmartwioną albo jakbym miała wszystkich w głębokiej pogardzie. Czasem się to przydaje (np. kiedy ktoś chce mnie zaczepić na ulicy, czego nie-na-wi-dzę!),ale częściej jest uciążliwe dla otoczenia (które czuje się dotknięte lub zaniepokojone) i dla mnie (bo muszę się tłumaczyć ze swojego wyrazu twarzy).

    • Hahah, „natural bitch face” :D Wiesz, kobieta nie musi wyglądać jak aniołek - niech się inni martwią ;) :D

  • Życzę wszystkim powodzenia w konkursie, książka już do mnie idzie, więc udziału nie wezmę, pozostajemi jedynie wierzyć, że naprawdę jest dobra :)
    Pozdrawiam

  • To, że akcja rozgrywa się w Krakowie to dla mnie idealnie. Na pewno sięgnę po tą książkę jak trochę „odkopię się” z mojego wielkiego stosiku :)